Tym razem Perth, znaczy miasto w Australii Zachodniej. Położone jest przy ujściu rzeki Łabędziej do Oceanu Indyjskiego, u podnóża gór Darling. Obszar tego stanu jest osiem razy większy niż obszar całej Polski, natomiast liczba mieszkańców to raptem 2,5 mln, z czego 1,8 mln mieszka w stolicy stanu, czyli Perth.
Główny cel mojego pobytu tutaj, to Uniwersytet Edith Cowan http://www.ecu.edu.au
Moja lista blogów
poniedziałek, 14 listopada 2016
niedziela, 13 listopada 2016
Kirgiscy kowboje
Ogromne stada koni, krów, owiec i innych zwierząt, które są stałym elementem krajobrazu, są zawsze czyjąś własnością. Wiosną pojedyncze duże stada lub małe, ale połączone w jedno wychodzą w góry na wypas. Zwykle w takim stadzie jest co najmniej 100-150 zwierząt.
Przez około pięć miesięcy pilnują ich na łąkach w górach kirgiscy kowboje. Każdemu towarzyszy jeden lub dwa psy. Są to zwykle młodzi ludzie, a praca jest sezonowa.
Od czasu do czasu, konno zjeżdżają do wiosek, by uzupełnić zapasy żywności innej niż mięso czy mleko. W górach "stawiają tymczasowe domy" blisko miejsc, w których pasie się stado. Z założenia są to więc domy "mobilne". Z daleka wyglądają interesująco ... Na górce już tylko szkielet domu, u podnóża jeszcze kompletny dom ...
Z bliska jest trochę bardziej hmmm surowo?
Niewątpliwie, obok mięsa, kirgiscy kowboje spożywają niezwykle duże ilości alkoholu i środków przeciwbólowych, co widać po pozostawionych śmieciach. Natomiast kości układają dość fantazyjnie. Pytanie po co?
środa, 9 listopada 2016
Trekking - dzień 5, ostatni
Dzień zaczyna się co najmniej wyczynowo. Z brzegu jeziora, podchodzimy na przełęcz, pokonanie 300 m zajmuje nam 2 godziny ... Potem uff, już tylko w dół. Wzdłuż doliny Keldeke, mijając szczyt Przewalskiego
Po zsunięciu się z przełęczy nad jeziorem, droga jest już jak bulwar w Sopocie. Po drodze mijamy całkiem sporo turystów, którzy dopiero idą nad jezioro, pieszo lub konno. Niektórzy budzą naszą ciekawość. Na przykład dziewczyna, w podartych kabaretkach i różowym dresie, malowniczo "wisząca" w końskim siodle. Poza takimi ekstrawagancjami, krajobraz jest raczej ubogi, mocno kamienny i niezwykle surowy ...Z każdym kolejnym kilometrem robi się coraz bardziej płaski
I tak, po kilku godzinach docieramy do celu, wioska Altynarashan a w niej gorące źródła!
I nasi nowi znajomi Filip i Olga
Niestety, jeszcze tylko jeden dzień wędrówki i powrót do cywilizacji ...
fot. Grzegorz Sosiński
sobota, 29 października 2016
Trekking - dzień 4
Jak nietrudno zauważyć, już dawno jestem w Sopocie.I znowu, w domu, czas skurczył się do mikroskopijnej wielkości i zabrakło go znowu ... jakaś czarna dziura! Dzisiaj jest ten moment by znowu wrócić do Kirgistanu i w góry Tien Shan. Dzień czwarty trekkingu był magiczny za sprawą jeziora Ala-Kol.
Droga na mapie wyglądała wręcz trywialnie, w terenie było zupełnie inaczej. Trasa około 3 km, przewyższenie około 1000 m i czas przejścia prawie 5 godzin.
Ponad 3500 m n.p.m., jezioro otoczone jest szczytami o wysokości powyżej 4000 i oczywiście na ich wierzchołkach był śnieg!
Niesamowite, że w takim miejscu znalazły się turystki, które postanowiły umyć głowę w tym jeziorze szamponem! Brak słów ... My także zostaliśmy nad jeziorem, w zupełnie innym miejscu. Zeszliśmy po kamieniach na brzeg jeziora, nie było to chyba zbyt bezpieczne ... Rozbiliśmy namiot ...
Potem był wschód księżyca nad jeziorem Ala-Kol
Droga na mapie wyglądała wręcz trywialnie, w terenie było zupełnie inaczej. Trasa około 3 km, przewyższenie około 1000 m i czas przejścia prawie 5 godzin.
Ponad 3500 m n.p.m., jezioro otoczone jest szczytami o wysokości powyżej 4000 i oczywiście na ich wierzchołkach był śnieg!
Niesamowite, że w takim miejscu znalazły się turystki, które postanowiły umyć głowę w tym jeziorze szamponem! Brak słów ... My także zostaliśmy nad jeziorem, w zupełnie innym miejscu. Zeszliśmy po kamieniach na brzeg jeziora, nie było to chyba zbyt bezpieczne ... Rozbiliśmy namiot ...
Potem był wschód księżyca nad jeziorem Ala-Kol
fot. Grzegorz Sosiński
czwartek, 29 września 2016
Trekking - dzień 3
Dzisiaj była próba przejścia nad jezioro Ala-Kol. Zakończona zwiedzaniem sąsiedniej doliny. Niestety nie wszystkie mapy Kirgistanu są dobre. Tej zdecydowanie nie polecam (http://www.comfortmap.com/pl/2505/tian-shan.html), bo są tam zaznaczone szlaki i drogi, których tak naprawdę nie ma.
Schodząc do doliny widzieliśmy a przede wszystkim słyszeliśmy świstaki!
Szukając drogi do jeziora Ala-Kol minęliśmy namiot strażników parku narodowego. Pobór opłat za wstęp do parku odbywa się w ten sposób, że strażnik wypatruje z namiotu turystów przechodzących po drugiej stronie rzeki. Jeśli ich wypatrzy, to dosiada konia i pędzi z plikiem biletów. Cena wcale nie mała, bo aż 250 som za osobę!
Tej nocy spaliśmy w "publicznym" namiocie. Całkiem spora grupa turystów się zebrała, tym razem byli to nasi sąsiedzi, Czesi :-)
Schodząc do doliny widzieliśmy a przede wszystkim słyszeliśmy świstaki!
Szukając drogi do jeziora Ala-Kol minęliśmy namiot strażników parku narodowego. Pobór opłat za wstęp do parku odbywa się w ten sposób, że strażnik wypatruje z namiotu turystów przechodzących po drugiej stronie rzeki. Jeśli ich wypatrzy, to dosiada konia i pędzi z plikiem biletów. Cena wcale nie mała, bo aż 250 som za osobę!
Zwiedzanie doliny w poszukiwaniu przejścia przez góry zajęło nam pół dnia. Bez skutku, mimo że na mapie był zaznaczony szlak! W drodze powrotnej strażnik parku wytłumaczył nam, że tego przejścia już dawno nie ma, bo zasypały je kamienie. Po czym zaprosił na noc do namiotu. W środku było hmmm niezbyt schludnie ... Poszliśmy dalej, do bazy turystycznej, która działa w sezonie.
To była ostatnia noc i pomału wszystko było zwożone do doliny. Oczywiście na koniach.Tej nocy spaliśmy w "publicznym" namiocie. Całkiem spora grupa turystów się zebrała, tym razem byli to nasi sąsiedzi, Czesi :-)
piątek, 23 września 2016
Trekking - dzień 2
Dzisiaj przejście z doliny Siedmiu Byków (2300 m n.p.m.) do doliny Telety przez przełęcz Telety (3800 m n.p.m.). Początek bardzo przyjemny, łagodne zejście, super widoki i częste mijanki z jedną z większych grup studentów z Izraela (spotykamy ich naprawdę często i wielu).
Doliną idziemy wzdłuż rzeki, która ma mnóstwo małych dopływów. Tuż przed przejściem przez rzekę nasza polsko-izraelska grupa dzieli się na dwie inne: damską i męską. Żenia jest w grupie damskiej ;-) Podział wynika ze sposobu pokonania rzeki, damska grupa znalazła przejście i przeszła na sucho, a grupa męska postanowiła skakać i oczywiście zaliczyła kąpiel. Taką z nurkowaniem :-)
To jednak nic. Wejście na przełęcz było naprawdę trudne. Grupa polska była pierwsza!
Za przełęczą. Jeszcze chwilę schodzimy a potem nareszcie spanie.
Doliną idziemy wzdłuż rzeki, która ma mnóstwo małych dopływów. Tuż przed przejściem przez rzekę nasza polsko-izraelska grupa dzieli się na dwie inne: damską i męską. Żenia jest w grupie damskiej ;-) Podział wynika ze sposobu pokonania rzeki, damska grupa znalazła przejście i przeszła na sucho, a grupa męska postanowiła skakać i oczywiście zaliczyła kąpiel. Taką z nurkowaniem :-)
To jednak nic. Wejście na przełęcz było naprawdę trudne. Grupa polska była pierwsza!
Za przełęczą. Jeszcze chwilę schodzimy a potem nareszcie spanie.
czwartek, 22 września 2016
Trekking - dzień 1
Góry Tien Shan, znaczy góry niebiańskie. Tras do trekkingu w parku narodowym mnóstwo, oczywiście żaden nie jest oznakowany. No bo po co? Wg tubylców jak jest jedna ścieżka wydeptana przez zwierzaki to jest to już co najmniej chodnik. Więc nie warto znakować. Jedyne co jest wspólne z innymi parkami narodowymi, to opłata za wstęp :-)
Zaczynami w Dolinie Siedmiu Byków (Jeti Oguz Canyon). Akurat zaczyna się jesienny spęd koni, krów, owiec z gór. Pierwsza atrakcja to skała Złamanego Serca ...
Wspomniane skały Siedmiu Byków:
Trasa pnie się cały czas w górę, dość łagodnie. Dookoła mnóstwo stad zwierzaków spędzanych z gór.
Każde stado ma swoich pasterzy. Towarzyszą im psy, które karnie biegną tuż przy nich, o ile akurat nie zaganiają wybierających wolność osobników. Pasterze są chyba dość ciekawi ludzi, którzy z wielkimi plecakami idą w góry. Zagadują. Okazuje się, że możliwość rozmowy w języku rosyjskim to dla nich nie lada atrakcja! Można liczyć nawet na pomoc w niesieniu plecaka.
Po kilku godzinach marszu jest odpowiednie miejsce na nocleg. To opuszczone pasterskie obozowisko. Acz mieszkali tu chyba w ubiegłym sezonie.
Na kolację będzie konina, a na śniadanie słodkie mleko z puszki ...
Zaczynami w Dolinie Siedmiu Byków (Jeti Oguz Canyon). Akurat zaczyna się jesienny spęd koni, krów, owiec z gór. Pierwsza atrakcja to skała Złamanego Serca ...
Wspomniane skały Siedmiu Byków:
Trasa pnie się cały czas w górę, dość łagodnie. Dookoła mnóstwo stad zwierzaków spędzanych z gór.
Po kilku godzinach marszu jest odpowiednie miejsce na nocleg. To opuszczone pasterskie obozowisko. Acz mieszkali tu chyba w ubiegłym sezonie.
Na kolację będzie konina, a na śniadanie słodkie mleko z puszki ...
fot. wyk. Grzegorz Sosiński
niedziela, 18 września 2016
Jezioro Issyk Kul
Dotarliśmy do Kirgistanu. Nad jezioro Issyk Kul a dokładnie jego południową stronę. Oczywiste jest to, że porównujemy je z Bałtykiem i cóż niestety tym razem woda i plaża zdecydowanie przebija nasze morze. Czyste, ciepłe, praktycznie nie czuć soli, a w oddali widać góry Tien Shan.
Zatrzymaliśmy w bardzo ciekawym miejscu na południowym brzegu Issyk Kul, między wioskami Jengish i Darkan. Jest to dość różniący się od okolicznych budynków dom dziecięcego ośrodka wypoczynkowo-rehablitacyjnego. Funkcjonuje od sześciu lat i cóż nie jest to łatwe w kirgiskim otoczeniu (http://issykcenter.kg/pol/).
W dniu naszego wyjazdu przyjechały dzieci na turnus, ostatni w tym roku. Były to niepełnosprawne dzieci z domów dziecka. Myślę, że zdrowe dzieci i ich rodzice powinni to zobaczyć, by zrozumieć, że nie wszystkie dzieci miały tyle szczęścia.
wtorek, 6 września 2016
Może morze wróci?
Aralsk jako miasto portowe funkcjonuje od 1959r. i do lat 70-tych rzeczywiście było to miasto bezpośrednio nad jedną z zatok morza Aralskiego. Port rybacki, liczne przetwórnie ryb a na wyspach składnice i laboratoria broni biologicznej ZSRR. Potem morze zaczęło wysychać. I tak w 2005r. Aralsk był oddalony od morza ok. 100 km. Teraz morze jest znowu coraz bliżej miasta, podobno już tylko 25 km. Jest to efekt wybudowania tamy Kokarał.
W samym Aralsku mocno widać efekty braku pracy dla mieszkańców. Praca jest tylko dla nauczycieli, lekarzy, handlarzy, kierowców i kolejarzy.
W okolicznych wioskach (tu Zhambul) mieszkańcy hodują konie, krowy, wielbłądy, owce i kozy. Ale i dla zwierząt trawa jest tylko wiosną, w sierpniu wszystko wysycha a na zimę trzeba siano kupić. Dookoła jest tylko suchy step, nic nie rośnie, nic.
By obejrzeć wraki statków trzeba się wybrać na całodniową wycieczkę. Trasa wiedzie przez suche i słone dno morza aralskiego. Tylko nieliczne wraki statków można obejrzeć, pozostałe pocięte na części i sprzedane jako złom.
foto. wyk. Grzegorz Sosinski
By obejrzeć wraki statków trzeba się wybrać na całodniową wycieczkę. Trasa wiedzie przez suche i słone dno morza aralskiego. Tylko nieliczne wraki statków można obejrzeć, pozostałe pocięte na części i sprzedane jako złom.
foto. wyk. Grzegorz Sosinski
poniedziałek, 5 września 2016
I znowu Kazachstan
Wiedziałam, że wrócę do Kazachstanu. Acz na pewno nie spodziewałam się, że tak szybko! I tak, ponownie Almaty, potem Karaganda i teraz Jezkazgan lub Zhezkazgan, dokładnie środek Kazachstanu.
Prawda, że piękny pomnik? To pomnik kosmonautów i awiacji.
Samo miasto ciekawe, a spotkani ludzie niezwykli. Dookoła miasta step, a właściwie wypalona ziemia, po prostu nic i ten żar lejący się z nieba.
Subskrybuj:
Posty (Atom)