Schodząc do doliny widzieliśmy a przede wszystkim słyszeliśmy świstaki!
Szukając drogi do jeziora Ala-Kol minęliśmy namiot strażników parku narodowego. Pobór opłat za wstęp do parku odbywa się w ten sposób, że strażnik wypatruje z namiotu turystów przechodzących po drugiej stronie rzeki. Jeśli ich wypatrzy, to dosiada konia i pędzi z plikiem biletów. Cena wcale nie mała, bo aż 250 som za osobę!
Zwiedzanie doliny w poszukiwaniu przejścia przez góry zajęło nam pół dnia. Bez skutku, mimo że na mapie był zaznaczony szlak! W drodze powrotnej strażnik parku wytłumaczył nam, że tego przejścia już dawno nie ma, bo zasypały je kamienie. Po czym zaprosił na noc do namiotu. W środku było hmmm niezbyt schludnie ... Poszliśmy dalej, do bazy turystycznej, która działa w sezonie.
To była ostatnia noc i pomału wszystko było zwożone do doliny. Oczywiście na koniach.Tej nocy spaliśmy w "publicznym" namiocie. Całkiem spora grupa turystów się zebrała, tym razem byli to nasi sąsiedzi, Czesi :-)